-
Czarny kolor złe uczucia budzi- rzecz o naszej kreatywności.
O tym, że każdy kolor ma swoją energię wie już chyba każdy lub prawie każdy, lecz chyba nie wiele osób z nas wie, że czarny kolor jest w stanie nie tylko bardzo szybko pobudzić wyobraźnie, ale równie szybko przetransformować ideę w scenariusz i film akcji. Ostatnie wydarzenie ugruntowało moją wiedzę, dlaczego jest to ulubiony kolor filmowców. Nadmienię tutaj, iż jestem szczęśliwą posiadaczką dwóch psic, obie są średniej wielkości mixami ale z genami owczarka. Obie są też czarne – co jest ważną informacją w całej tej historii. Jest ciepła i słoneczna niedziela. Od rana wszystko krzyczało do mnie „zabieraj psice i spędźcie czas na łonie natury”. Z przyjemnością posłuchałam tej podpowiedzi,…
-
…No jak miło…
Kochani, na bazie przygód z jednego wyjazdu powstała książka. Może nie wielka księga, ale książka jaką się zabiera w podróż aby się nie dłużyła. Opowieść w niej zawarta jest czymś, co mogło się przydarzyć każdemu i wszędzie. Namiastkę tego publikowałam tutaj, a teraz zapraszam do całości. Link poniżej. https://ridero.eu/pl/books/no_jak_milo/
-
Roślinny survival – czyli jaką masz naturę?
Witajcie po przerwie. Przerwy czasem są potrzebne, a zwłaszcza gdy są w przygotowywaniu trzy książki do druku (jedna mniejsza a dwie bardziej obszerne), które wymagały skupienia. Ale o nich więcej, gdy będą już gotowe dla czytelników:) Dzisiaj chciałam zadać Wam nurtujące mnie pytanie, – „czy zawsze jesteś sobą?” Może brzmi dziwnie, bo jak tu ktoś z nas nie jest sobą… a jednak. Krótkie przemyślenie w tej kwestii i tylko z mojego punktu widzenia. Minionej zimy, szłam dość szybko przez nieodśnieżony chodnik i nie mając pojęcia, że pod tą warstwą śniegu leży również nie odśnieżona poprzednia warstwa lodu. Nie trudno się domyśleć, że zatańczyłam pirueta zakończonego upadkiem i wyrzuceniem z siebie…
-
cd…keep calm
Podczas odwijania, z małej szparki wysunął się mały czarny i mokry nos. Za nosem wyszło ucho a następnie kawałek łapy. Po kolejnej minucie odwiązywania i odwijania, to coś było już w całej okazałości małym psim szczeniakiem. – O Boże! Co za kundel zapchlony! Co ja mam teraz z tobą zrobić? Ja się tu zabić przyszłam a nie ratować cokolwiek! Szczeniak chyba nie zrozumiał tego wywodu, spojrzenie miał przepełnione jednocześnie strachem i radością oraz wdzięcznością. Widziała, że szczeniak miał świadomość, że ma w jego życiu nastąpić coś kiepskiego i czuł, że Luiza jest jego wybawcą. Zaczął delikatnie merdać ogonem, jakby chciał jej powiedzieć ; – Dziękuję, i zobacz jakim jestem ładnym…
-
Keep calm
Stała na krawędzi mostu. Podniosłą swoją prawą nogę aby wykonać ten decydujący ruch. Ruch, który ma zakończyć wszystko to, na co już nie ma siły i z czym już nie chce walczyć. Rozejrzała się po raz ostatni po okolicy. Była piękna. Fakt. Uśmiechnęła się nawet leciutko. Zawsze lubiła ten most. Wysoki i potężnej konstrukcji, unoszący tysiące aut każdego dnia. Po bokach ma szerokie chodniki dla tych, którzy przychodzą tu, na ten ponad półkilometrowy spacer nad wodą, dla tych widoków właśnie. Sama robiła to codziennie. Oglądała piękny, turkusowy kolor wody, który ze szmerem poruszał się raz wolniej a raz szybciej, ale zawsze w swoim tempie, nie patrząc na miejski pośpiech. Oglądała…
-
Szkolna geografia cuda czyni.
Historia choć nie moja, ubawiła mnie na tyle, aby się nią podzielić… Moja dobra znajoma, będąc świeżym singlem tęskniącym za niespodziankami, postanowiła sama sobie zorganizować niespodziankę. Ale…aby zostawić sobie troszkę tajemniczości, poprosiła o pomoc swoją córkę. Agata zawsze uwielbiała odpoczynek pławiąc się w słońcu. Dla Niej, najpiękniejsze chwile relaksu to te, spędzone w pięknych okolicznościach przyrody z wysoką temperaturą, i z chłodnym białym winem w dłoni. Był wrzesień, więc cudowny czas na odwiedzanie włoskich winnic, w których można zasmakować wszelkiego rodzaju wyborności, jakich w sklepach potem próżno szukać. Bardzo lubiła zwiedzanie winnic toskańskich i na samą myśl o nich – zatęskniła za nimi. Marząc o krótkim wyjeździe, Agata zorganizowała tydzień…
-
Magiczne Santorini, gdzie wszystko się spełnia…
Powulkaniczna wyspa, na której lądowałam wielokrotnie, i mimo to, że nie jest gigantyczna, to nigdy się nie znudziła. Zawsze czeka na przyloty turystów jednakowo czysta i świeża. Czasem z bliska ta świeżość jest umowna, ale generalnie śnieżna biel z błękitem to jej znak rozpoznawczy. Sama wyspa jest dość tajemnicza, a raczej tajemniczy jest moment jej powstania. Oczywiście wulkan, ale wszystkie legendy i mity, które przeplatają się z faktami na temat mocnych związków Santorini i Atlantydy, czyni ją absolutnie magiczną. Tej magii z pewnością dodają cudowne wschody i zachody słońca. Kolory wtedy są niepowtarzalne. Przy wschodzie wszystko wydaje się być zatopione z złoto-błękitnej miksturze. Czysty lazur nieba, o świcie zwykle nie…
-
Witam wszystkich i każdego z osobna.
Witam Cię Drogi Czytelniku z wdzięcznością, że poświęcasz swój czas na czytanie czegokolwiek w mojej przestrzeni. Czas i Twoja energia jest najdroższą walutą, więc dziękuję za nią. Postanowiłam stworzyć to miejsce, bo czuję przyjemność z przekazywania historii nie znanych lub nie oczywistych. Życie w moim nastoletnim czasie połączyło mnie z modą i (szumnym określeniem) sztuką. Ta przygoda trwa do dzisiaj – choć mocno zmieniła swoje oblicze. Jak wiadomo, w życiu przygód może być wiele, więc i tutaj wachlarz tematów jest spory. Lubię podróże (choć nie jestem typowym podróżnikiem, takim z plecakiem) – trochę miejsc w życiu odwiedziłam. Każde z nich łączy się z jakąś story, tak więc jest tu sporo…
-
Luxemburg, przepis na wiernego kibica.
Piłka nożna zawsze wzbudza emocje. Nawet u mnie, u osoby będącej kibicem okazjonalnym. Z jednej strony zastanawiam się, dlaczego dwudziestu dwóch dorosłych bądź co bądź facetów biega za jedną piłką, a gdy widzę mecz międzynarodowy z naszą reprezentacją, to zaczynam się wciągać i kibicować. Ale kibicować na poważnie i nawet chwilami mam nieodparte wrażenie, że zaczynam rozumieć zasady gry. Tak też było w Luxemburgu, ku własnemu zaskoczeniu. Śmiem twierdzić, że tam się zaczęło. Ale od początku. Wyjazd do Luxemburga z pokazem mody był wyczekiwanym wydarzeniem. Event był połączony terminem z meczem Polska – Luxemburg. Wszyscy też otrzymaliśmy zaproszenie na tenże mecz. Dla mnie ten mecz nie stanowił atrakcji, i cały…
-
Moskwa, teatr i aktor drugiego planu.
/fragment książki/ Teatr Wielki w Moskwie jest naprawdę wielki. Jak wszystko w Rosji. Strona dla publiczności, czarująca przepychem na każdym kroku. Od samego wejścia marmury wykończone złotem zapraszają i jednak trochę onieśmielają. Nad głowami wielkie i dostojne żyrandole z prawdziwymi kryształami. Całe w złocie. Pięknie szlifowane kryształy, po zapaleniu świateł, wydobywały z tych wnętrz klimaty; z jednej strony monumentalny i trochę niedostępny, a z drugiej ciepły jak przy domowym kominku. Wirujące i wielobarwne światło, które było odbiciem kryształów na marmurach, wciągały gości w bajkowy i radosny świat od samego progu. My jednak urzędowaliśmy w tej drugiej części, popularnie określanej „za kulisami”. Miejsce za kulisami było jak osobne wielopoziomowe miasteczko. Mnóstwo…
-
Jekaterynburg modą stojący.
Była zima. Szykowaliśmy się do kolejnego wylotu w jeszcze zimniejsze miejsce. Nie jestem człowiekiem śniegu, i w zadumę wprawiło mnie pytanie- dlaczego tam lecę? Po chwili sama sobie odpowiedziałam – lubisz latać, lubisz nowe miejsca i na pewno będzie super. Przed wylotem do Jekaterynburga, mięliśmy ustalone wszystko. Wiadomo było, że pokazy mody, miały wszystkich widzów oczarować. był to jeden z wyjazdów z cyklu Misji Handlowych. Kolekcje były całkiem dobre, modelki ładne, aranżacja całości w zarysie –ale była, więc w zasadzie pozostało nam polecieć i zrealizować. Od organizatora usłyszeliśmy; – Kochani, macie zarezerwowane pokoje w najlepszym hotelu w mieście, z kasynem. – Ok, dziękujemy, pewnie i tak nie będzie czasu aby…
-
Ludzie renesansu, czyli krótkie story o fryzjerze…cz.1
… Będzie ich więcej… Był to czas zimowy. W Polsce zimowy. Ponieważ miasta mocno wysunięte, na południowej części włoskiego buta, miały w dalszym ciągu piękną i słoneczną pogodę. Do właśnie takiego miasteczka jechaliśmy na sesje zdjęciową. Uwielbiam tamte rejony, więc cieszyłam się jak dziecko. Na miejsce dojechaliśmy już dobrym popołudniem. Dom, należący do zaprzyjaźnionej osoby z Polski, czekał na nas. Wyglądał, jakby ucieszył się na nasze przybycie, bo sam właściciel zaglądał do niego dość rzadko. Pootwierane okiennice zaprosiły złote promienie słońca do środka. Szeroko otwarte drzwi do ogrodu, zapraszały nas, abyśmy rozgościli się w skąpanej słońcem roślinności. Pomiędzy bujnymi krzewami róż, na których kwiecia było nadal sporo, stała piękna fontanna.…
-
Tajlandia i białe kule…
Każdego roku, gdy wielkimi krokami zbliża się zima, zaczynam tęsknić za słońc Nie jestem zimowym zwierzęciem i nic na to nie poradzę. Generalnie, to wcale bym nie była obrażona, na umiejętność przesypiania zimy do marca, jak niedźwiedzie. Niestety nie potrafię. W związku z tym, każdy zimowy wyjazd w ciepłe miejsce, jest dla mnie jak miód na serce. Tajlandia jest jednym z tych miejsc, co rozgrzewa i serce i ciało i umysł. Tajlandia, podczas naszej zimy, a po jej sezonie deszczowym, jest po prostu urocza. Ilość kwiatów, które jak gigantyczne fontanny, i w każdym możliwym kolorze, witają turystów już na lotnisku, momentalnie przenoszą nas w inną krainę. W zasadzie każdy, kto…
-
Barcelona z chrumkającymi przystojniakami.
Nie tak dawno, czytałam wpis na blogu kulinarnym, na temat odmiennego, niż w naszym kraju, zachowania się przy stole. Opisywane było Tokyo. W Tokyo nie byłam, więc nie dyskutuje. Natomiast przypomniało mi to, mój pierwszy pobyt w Hiszpanii… Barcelona. Piękne miasto z wyjątkową architekturą, i z absolutnie wyjątkowym miejscem, jakim jest park Guell – jedno z najbardziej zjawiskowych dzieł Gaudiego. Barcelona- stolica Katalonii, z barwnymi targowiskami i oczywiście, podawanymi wszędzie smacznymi tapas-ami. Historia tapas-ów, sięga XIII wieku, i przyjęła się doskonale, stając się częścią tradycji hiszpańskiej. Dzięki nim, możemy spróbować przekroju całej kuchni kraju Basków nawet w jeden wieczór. Ale do rzeczy. Pierwszy dzień, i pierwsza pora lunchu w Barcelonie.…
-
Słowacja knedliczkami pisana.
Nie wiem jak dla Was, ale ja przez długie lata żyłam w przekonaniu, że knedle są takie, jakie robiła moja babcia, czyli z ciasta ziemniaczanego, i z dobrze osłodzonymi owocami w środku. Wszystko było takie pulchne, o różnej konsystencji i strukturze, a przy tym stanowiło cudowną całość. Ciasto zawsze było miękkie i delikatnie słone, aby było w doskonałej opozycji do bardzo słodkiego nadzienia, w postaci truskawek, śliwek lub innych owoców. Na zakończenie oblewane były albo śmietaną z utartym cukrem i cynamonem, albo z podsmażoną na maśle bułką tartą. Sama nie wiem, która wersja jest moim faworytem, bo za obie dam się pokroić do dzisiaj. Tak wyglądał mój świat knedli kiedyś. W obecnym czasie jeżdżę…