Moskwa, teatr i aktor drugiego planu.
/fragment książki/
Teatr Wielki w Moskwie jest naprawdę wielki. Jak wszystko w Rosji. Strona dla publiczności, czarująca przepychem na każdym kroku. Od samego wejścia marmury wykończone złotem zapraszają i jednak trochę onieśmielają. Nad głowami wielkie i dostojne żyrandole z prawdziwymi kryształami. Całe w złocie. Pięknie szlifowane kryształy, po zapaleniu świateł, wydobywały z tych wnętrz klimaty; z jednej strony monumentalny i trochę niedostępny, a z drugiej ciepły jak przy domowym kominku. Wirujące i wielobarwne światło, które było odbiciem kryształów na marmurach, wciągały gości w bajkowy i radosny świat od samego progu.
My jednak urzędowaliśmy w tej drugiej części, popularnie określanej „za kulisami”.
Miejsce za kulisami było jak osobne wielopoziomowe miasteczko. Mnóstwo schodów, korytarzy i zakamarków, w których można było się zgubić łatwiej niż w katakumbach. Miasteczko o mocno skomplikowanej logistyce. Albo wręcz odwrotnie tylko ja tego zauważyłam. Tradycyjnie po środku scena, zejścia do garderób po bokach, ale bez możliwości komunikacji pomiędzy garderobami (???). Szukałam usprawiedliwienia tego dziwnego pomysłu.., że może dla bezpieczeństwa, gdy na przykład dwie Divy mają występ podczas jednego wieczoru, i nie przepadają za sobą, to aby nie musiały mijać się na korytarzu zbudowano mur. Jest to jakaś opcja. Dla nas, było to dodatkowe utrudnienie. Ale Okey, poradzimy sobie. Pokaz składał się z wielu kolekcji i był wielosezonowy –co w tym miejscu ma spore znaczenie. Zrobiliśmy podział na dwie osobne garderoby i ciuchów i dodatków. Modelki i modele w połowie z Polski a w połowie z Moskwy, w sumie ponad 40 osób i garderobiane. ONE też były do podziału co wprowadziło lekką dezorganizację. Jedyną rzeczą, która nas ratowała to były kiepsko odbierające w tych katakumbach „łoki-toki” do kontaktu z techniką, oraz telefony komórkowe, co z wiadomych przyczyn cen moskiewskich, traktowaliśmy awaryjnie w komunikacji pomiędzy garderobami.
Po przymiarkach, po próbach, pełna gotowość aby rozpocząć.
Sala pełna, ekipa podzielona na dwie części. Zaczynamy.
Pierwsze kolekcje były letnie z kostiumami kąpielowymi, w drugiej części były sylwetki wieczorowe z futrami włącznie.
Już w drugim wyjściu dwie modelki zeszły nie do swojej garderoby. Na szczęście zorientowały się bardzo szybko i niemal natychmiast przepląsały przez całą scenę na drugą stronę. Ponieważ pląsały sukienkach i pomiędzy sukienkami, nie wzbudziły takiego poruszenia, jakie udało się wzbudzić naszemu modelowi. Ostatnim wyjściem kończącym część wakacyjną były kostiumy kąpielowe. A w nim nasz kolega, który prezentował kąpielówki. I teraz niech nikt się nie ośmieli powiedzieć, że to kobiety mylą stronę lewą z prawą… Wypuszczając modelkę w pierwszym ciepłym ubranku, zdrętwiałam gdy stanął mi przed oczami model w kąpielówkach, bo wiem, że wszystkie jego „wyjścia” są po stronie przeciwnej.
– Kurcze blade! A Ty co tu robisz?
– Jak to co? Muszę się dalej przebierać.
– Fajnie ale gdzie?
W tym momencie widzę badawczy wzrok modela rozglądającego się po garderobie..taaa… i tu wydobył z siebie mocno siarczystą wypowiedź, której tu nie przytoczę.
– Dobra! Wszystko naprawię! –mówiąc to zerwał płaszcz wiszący na wieszaku przy wyjściu na scenę, zarzucił go na siebie, i w zupełnie niezrozumiały dla mnie sposób zaczął meandrować pomiędzy modelkami, udając, że jest częścią tej kolekcji. Niestety zapomniał, że mimo płaszcza nadal miał gołe łydki w klapach. W tym samym momencie dotarło do mnie, że zerwał prywatny płaszcz z telefonem w kieszeni, który za moment będę musiała używać. Natychmiast na odległość szerokości sceny zaczęłam dawać znaki do drugiej garderoby, żeby nie liczyli na kontakt ze mną, telefonu brak, bo jest w płaszczu… pokazuje na modela i macam się po kieszeni… ale tam widzę tylko przerażenie i wielkie znaki zapytania w oczach. Ktoś po drugiej stronie zrozumiał, że płaszcz ma wrócić do mnie. Wiec co robi nasz model??? W tym samym płaszczu i nadal oczywiście w klapkach, wskakuje na scenę i zaczyna odstawiać taniec podążając w moim kierunku. Pomyślałam – K…a to się nie dzieje na prawdę! -Gdy przeszedł na naszą stronę miałam ochotę go trzasnąć, ale w zasadzie nie było czasu bo przecież przedstawienie trwa. Modelki się przebierają i musze pilnować stylizacji. Zrywając z niego płaszcz krzyczę:
– Zostań tu i nigdzie się już nie ruszaj!
– Jak to? Ja mam tam jeszcze kilka wyjść.
– To już nie wyjdziesz w nich!
– Jasne a potem organizator potrąci kase! – kończąc te słowa, złapał kolorowy ręcznik kąpielowy, który zawinął na około bioder i ruszył przed siebie… tym razem modelki chodziły w białych dzianinach z białymi futrami…a w tle, nasz kochany model, przez całą szerokość sceny, przetańczył ( a jakże – do rytmu muzyki) coś na pograniczu nowatorskiej wersji „Jeziora Łabędzi” dokładając do tego własną choreografię z ręcznikiem.
Pomyślałam tylko – Nie, ja tego nie opanuję…