powrócę tam,  true story

Szkolna geografia cuda czyni.

Historia choć nie moja, ubawiła mnie na tyle, aby się nią podzielić…

Moja dobra znajoma, będąc świeżym singlem tęskniącym za niespodziankami, postanowiła sama sobie zorganizować niespodziankę. Ale…aby zostawić sobie troszkę tajemniczości, poprosiła o pomoc swoją córkę.

Agata zawsze uwielbiała odpoczynek pławiąc się w słońcu. Dla Niej, najpiękniejsze chwile relaksu to te, spędzone w pięknych okolicznościach przyrody z wysoką temperaturą, i z chłodnym białym winem w dłoni. Był wrzesień, więc cudowny czas na odwiedzanie włoskich winnic, w których można zasmakować wszelkiego rodzaju wyborności, jakich w sklepach potem próżno szukać. Bardzo lubiła zwiedzanie winnic toskańskich i na samą myśl o nich – zatęskniła za nimi.  Marząc o krótkim wyjeździe, Agata zorganizowała tydzień wolnego czasu dla siebie. Poprosiła swoją córkę, dość dorosłą zresztą, aby znalazła jej „last minut” w okolicach Florencji. Podając kartę płatniczą, podpowiedziała aby wybrała jej coś, co ją ujmie na zdjęciach. Po najmocniej ruchliwym sezonie, było wręcz pewne, że córcia znajdzie sporo dobrych ofert. Chcąc zachować drugą część informacji o wyjeździe w tajemnicy dla samej siebie, poprosiła aby sam hotel i ewentualne bonusy z nim związane zostawiła dla siebie, a jej wręczyła zaklejoną kopertę z biletem i całą resztą informacji. Czując ulgę z podjętej decyzji, a zarazem zapach i podnietę wyjazdu, rozsiadła się w fotelu aby z zamkniętymi oczami przenieść się w znajome miejsca Toskanii… tak też spędziła większość wieczoru. Chwilami zastanawiała się nad wyborem miejsca, czy nie zajrzeć jednak córce przez ramię… ale za każdym razem gdy miała na to ochotę, sama się karciła w myślach, powtarzając, że córcia z pewnością wybierze coś miłego, a poza tym każda miejscówka w okolicach Florencji jest piękna. I oczywiście niech dzieje się jej przynajmniej połowiczna, ale jednak niespodzianka.

Następnego dnia, córcia, jej skarb największy, wręczyła kopertę z wydrukowanymi potwierdzeniami hotelu i biletem lotniczym mówiąc – wylatujesz jutro wieczorem, będziesz zachwycona.

Wspaniale, generalnie o to chodziło. Pomyślała sobie, cóż mąż może się zmienić, ale córka jest na zawsze i zawsze można na nią liczyć.  W tym cudownym nastroju, uskrzydlona Agata wrzucała do walizki z radością wszelkie letnie rzeczy. Dokładając każdą kolejną jedwabną sukienkę czuła powiew ciepłych wieczorów z pachnącymi polami ziół, pyszne makarony z sosem truflowym popijane wybornym winem…i te długie nocne spacery po nadal dobrze rozgrzanej ziemi.  Wszystko to sprawiało, że czas dzielący ją od wylotu zaczął się dłużyć. Chciała już tam być.

Wreszcie lotnisko. Szukając stanowiska do odprawy Agata otworzyła kopertę.  

Niespodzianka urosła do rozmiarów galaktyki. Jej córka, skarb największy okazała się też geniuszem  geograficznym. Wykupiła Agacie tydzień w hotelu na Fiordach norweskich – bo to na F i to na F… stwierdziła Agacie po powrocie z Norwegii. Fakt, Agata była zachwycona widokami. Trochę mniej swoją garderobą…o barku wina nie wspomnę…

Mnie natomiast przypomniało to fakt, że mam bliską mi osobę, i też całkiem dorosłą, która cały czas myli Szwecję ze Szwajcarią… bo to na S i to na S…  

Dodaj komentarz