true story
-
Słowacja knedliczkami pisana.
Nie wiem jak dla Was, ale ja przez długie lata żyłam w przekonaniu, że knedle są takie, jakie robiła moja babcia, czyli z ciasta ziemniaczanego, i z dobrze osłodzonymi owocami w środku. Wszystko było takie pulchne, o różnej konsystencji i strukturze, a przy tym stanowiło cudowną całość. Ciasto zawsze było miękkie i delikatnie słone, aby było w doskonałej opozycji do bardzo słodkiego nadzienia, w postaci truskawek, śliwek lub innych owoców. Na zakończenie oblewane były albo śmietaną z utartym cukrem i cynamonem, albo z podsmażoną na maśle bułką tartą. Sama nie wiem, która wersja jest moim faworytem, bo za obie dam się pokroić do dzisiaj. Tak wyglądał mój świat knedli kiedyś. W obecnym czasie jeżdżę…
-
Mocny wiatr w żaglach, co medale kruszy…
Dzisiaj dość krótko. Nie wiem czy sport na świecie to spowodował, że o medalach pomyślałam? Ale każdy medal ma wiele stron. Dwie strony, to tylko kwestia umowna. Która strona lepsza? Takie pytanie zadawałam sobie kilka lat temu, i w zasadzie do dzisiaj nie znam odpowiedzi. Może ktoś inny obiektywnie to oceni, bo jak zaznaczam, patrzę na wszystko co opisuję subiektywnie i nie oceniam. Nie umiem? Ileś tam lat temu, razem z moją serdeczną przyjaciółką, z którą od czasu do czasu łączymy siły w biznesie, ale większość naszej ponad trzydziestoletniej znajomości to jednak prywata, miałyśmy do realizacji nie lada zadanie. Pewna grupa polityków, z jednego z mniejszych miast w Polsce, szykująca…
-
Syberia
W latach 90-tych, a więc dawno, dawno temu, w Polsce powstawała jedna z największych spółek związanych z energetyką. Prezes tejże spółki, miał genialny pomysł na pogodzenie wymiany towarów między krajami. Z polski gotowe do drogi były tekstylia szeroko rozumiane i nie tylko. W drugą stronę, gotowość miał posiadać jeden z ważnych towarów dla energetyki. Ten sam prezes, szukając firmy, która będzie w stanie „ogarnąć temat” w całości, natrafił na naszą agencje reklamową. I tak zaprosił nas do współpracy przy swoim wielkim dziele. My, młodzi zdobywcy świata, bez większego namysłu, a nawet z dużą radością podjęliśmy rękawice. Ten wpis poświęcę tylko podróży na Syberie… na resztę przyjdzie pora. Plan zakładał, że…
-
Czasy z kartkami i bohater mimo woli.
Ciekawa jestem ilu wśród czytelników jest osób „z moich roczników“, czyli takich, którzy pamiętają, jak się żyło gdy większość artykułów była reglamentowana, czyli na kartki; masło, cukier, mięso, wódka, buty… taaak nawet buty… Pochodzę z dość przeciętnej rodziny, ani biednej, ani bogatej. Mama byłą księgową, a tato (niespokojny duch lubiący ciągłe zmiany) był przede wszystkich bardzo zdolnym elektromechanikiem samochodowym. Był jak stroiciel fortepianów – odpalał silnik i mówił wszystko o danym aucie. Co mu było, co mu dolega i co w najbliższym czasie może dolegać. Dzięki temu, w tych „trudnych czasach“, gdy w sklepach były puste półki, a na części do samochodu czekało się tygodniami, mój zdolny tato musiał się czasem…
-
Brazylia- kraj pięknych ludzi, pysznych drinków i kontrastów.
Sporo lat temu produkowałam sesje zdjęciową w Brazylii w Rio de Janeiro. Przed wylotem ktoś mi powiedział, że będzie to wyjazd życia. Uśmiechnęłam się tylko i pomyślałam „cóż, w paru miejscach już byłam, fakt – cieszę się, że tam lecę, ale zaraz wyjazd życia?… bez przesady” Wyjazdów życia można mieć wiele. Oczywiście był to jeden z tych wyjazdów, z którymi nic nie trzeba robić aby o nich pamiętać. Przed wyjazdem pamiętam te wszystkie troskliwe hasła; pamiętaj nie pij wody ani soków od sprzedawców ulicznych – tylko renomowane sklepy, pamiętaj jedz tylko tam gdzie turyści niemieccy lub Azjaci, itd… nie będę ukrywać, że wszystkie zasady poszły w las natychmiast po wylądowaniu.…
-
Iwanowo, pani etażowa i kolacja z modelkami.
Jedna z pierwszych poważnych podróży, która została w moim i sercu i umyśle na zawsze. Piszę „poważna podróż“, ponieważ pierwsze zagraniczne podróże odbywałam w dzieciństwie z rodzicami, a tutaj była to poważna podróż służbowa. Wśród koleżanek modelek i części dyrekcji Domu Mody Telimena. Iwanowo jako zaprzyjaźnione miasto z Łodzią (były to lata 80-te XXw.), zaprosiło polski dom mody z pokazami nowych kolekcji. Był piękny wrzesień i ja na wyjeździe obchodziłam swoje 19-te urodziny… Opowieść można zacząć od tego, że każda z nas faktycznie nosiła ubrania „spod lady“, czyli coś czego w sklepach nie było, wtedy w sklepach generalnie niewiele było. Choć dzisiaj wydaję się to niemożliwe, wszędzie królował kolor szary i buraczanobrązowy w dwóch- może…